Cena benzyny w Polsce jest jedną z najniższych w Unii Europejskiej, ale za przeciętną miesięczną pensję Polak może jej zatankować trzy-cztery razy mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej – informuje „Gazeta Wyborcza”.
Przed długim weekendem kierowcy z niepokojem śledzą ceny paliw. W zeszłym roku średnia cena najpopularniejszej benzyny 95 wyniosła 5,15 zł za litr, pierwszy raz przebijając próg 5 zł. W tym roku ceny zbliżają się już do 6 zł.
Nominalnie ceny benzyny należą u nas do najniższych w UE. Jeśli jednak porównać, ile benzyny można kupić za przeciętną pensję miesięczną, to realne koszty zakupu paliwa w Polsce należą do najwyższych w Europie. Na dodatek paliwa uparcie drożeją – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Przez ostatnią dekadę ceny benzyny w Polsce rosły średnio o 8 proc. rocznie. Spadły tylko w kryzysowym 2009 r. Ale potem z nawiązką zaczęły nadrabiać ten spadek. I od stycznia 2009 r. do dziś średnia cena benzyny wzrosła aż o 55 proc., czyli 2,05 zł za litr. Co gorsza, drogie paliwo jest jak dodatkowy podatek nakładany na całą gospodarkę: transport, przemysł, budownictwo, rolnictwo. Ostre podwyżki cen paliw nakręcają inflację (w marcu wyniosła 3,9 proc.).
Szans na tanie paliwo nie daje też Komisja Europejska, chce bowiem podnieść podatki od oleju napędowego i popularnego w Polsce autogazu. W ten sposób Unia chce zmniejszyć zależność od importu oleju napędowego z Rosji i uporać się z nadwyżką benzyny. Ale jeśli te plany weszłyby w życie, to od 2018 r. litr oleju zdrożałby o 25 gr, a autogazu o 80 gr.
więcej w „Gazecie Wyborczej”