Wino i świece japońskie

Październik 27, 2010
  1. Inwestorzy z którymi się spotykam to doskonali znawcy inwestycyjnych realiów. Sprawnie poruszają się wśród praw i reguł rynku akcji, obligacji i nieruchomości. Chętnie i często posługują się narzędziami, które zwiększają szansę na wygraną z rynkiem. Mówią mi o świecach japońskich, falach Elliota i ciągach Fibonacciego. Dorzucają formacje głowy i ramion, klina i wisielca. W takich sytuacjach uśmiecham się do nich i odpowiadam, że szczerze nie wiem, o czym mówią. Robię to z czystej przekory.

    Znam oczywiście zastosowania analizy technicznej i je doceniam. Prawda jest jednak taka, że w przypadku inwestycji w wino zwyczajnie jej nie potrzebuję, a więc nie używam. Wyjaśniając ten fakt używam ciągle tych samych argumentów. Dla mnie inwestycja w wino jest czymś więcej niż stricte kupowaniem i sprzedażą produktu. Upatruję w tym szczypty magii i traktuję jako sztukę. A zarówno sztuka, jak i wino potrzebują czasu. To wraz z jego upływem nabierają wartości. Kłóci się to nieco z tym, co jest solą analizy technicznej, czyli szukaniem w przeszłości odpowiedzi na to co będzie w przyszłości.