Zaledwie 1,5 mln zł wpłacili Polacy na IKZE. Nie mamy z czego odkładać na emeryturę – komentuje „Rzeczpospolita”.
Tyle wpłacono na indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) w ciągu pierwszych trzech miesięcy oszczędzania. Instytucje finansowe niechętnie mówią o tym, ile mają takich kont. Z naszych szacunków wynika, że ok. 4 tysięcy. To mikroskopijne kwoty, nawet jeśli konta powstają dopiero od początku roku.
IKZE to nowa, dobrowolna forma oszczędzania, jaką wprowadził rząd Donalda Tuska przy okazji cięcia części składki odprowadzanej do obowiązkowych otwartych funduszy emerytalnych (OFE). Przekładając ją do ZUS, zachęcał jednocześnie: jeśli będziecie dobrowolnie oszczędzali do 4 proc. swoich wynagrodzeń, w zamian dostaniecie ulgę podatkową. Prognozowano wówczas utworzenie kilku milionów nowych kont. Branża finansowa szacowała ostrożniej, na 1 – 1,5 mln kont.
W Polsce nie ma nawyku oszczędzania na emeryturę. Do tej pory to się nie opłacało, bo emerytury były dość wysokie w stosunku do ostatniego wynagrodzenia – komentuje „Rzeczpospolita”.
Wciąż tylko co czwarta osoba oszczędza z myślą o starości. Bez względu na publiczną debatę, Polacy są przekonani, że dostaną emeryturę z państwowej kasy oraz opiekę zdrowotną. Z danych GUS wynika, że pensja, którą Polacy dostają najczęściej, to nieco ponad 2 tys. zł. To efekt m.in. wysokiego oskładkowania wynagrodzeń – ubezpieczenie emerytalne to 19,52 proc. dochodu (połowę płaci pracodawca). Do tego dochodzi składka rentowa (8 proc.), chorobowa (2,45 proc.) i wypadkowa (do 3,86 proc.). W niewiele lepszej sytuacji są samozatrudnieni – miesięczna składka do ZUS to obecnie niemal 900 zł.
więcej w „Rzeczpospolitej”