Nowa regionalna specjalność: fixing cudów

Marzec 2, 2010
  1. Po akcesji do Unii Europejskiej wydatny wysiłek wkłada się w promocję regionalnych produktów spożywczych. Górale podhalańscy mają zarejestrowane swoje oscypki, kaliszanie andruty, mała ojczyzna premiera – truskawki kaszubskie, oprócz tego na oficjalnej liście figuruje jeszcze tuzin innych specjałów. Proponowałbym, aby zastrzeżono również w drodze wyjątku regionalny produkt nie spożywczy, a finansowy, pochodzący z Warszawy: giełdowy cudofixing. Środkowoeuropejski kraj spomiędzy Wisły i Buga opanował jego produkcję do perfekcji, choć czasem próbują się pod nią podłączyć Węgry.

    Najgłośniejsze manipulacje, jak ta autorstwa JP Morgan z 12 listopada 2008 r. przebijają się do mediów i wywołują nawet flegmatyczne reakcje urzędów nadzorujących rynek kapitałowy, ale włos z głowy nie spadł nikomu. 4 lutego br. na swój sposób uczczono rocznicę kontraktowego „przekrętu” sprzed 6 lat (czy za tamten wyczyn ktokolwiek odpowiedział karnie?), zawieszając na zamknięciu notowania TP SA (dolne widełki i brak transakcji). Ostatniej sesji miesiąca przypadającej w miniony piątek również nie omieszkano wykorzystać do cudownego liftingu, oczywiście za nie swoje pieniądze. Indeks WIG20, a raczej jego spekulacyjny rdzeń WIG5, służący do manipulowania futuresami, podskoczył o ponad 1 proc. względem poziomu sprzed godziny 16:10. Wczoraj też była mini-rezurekcja o kilkanaście punktów w górę. Jeśli się więc pozostawia chybione fixingi, to może rzeczywiście najlepiej byłoby ten polski specjał zastrzec jako regionalny błysk kapitałowego know-how?

    Wewnątrz 24-godzinnych interwałów przedzielanych sądną godziną 16:20 odbywają się regularne sesje, podczas których inwestorzy wyceniają bieżące informacje. Ku końcowi zmierza sezon wyników kwartalnych naszych spółek i ze strony gigantów większych zaskoczeń nie było, choć zdarzały się nadzwyczajne profity o charakterze jednorazowym (TVN). Swoją drogą, czy aż dwa i pół miesiąca musi zabierać przygotowanie raportu, jeśli w Stanach Zjednoczonych napływają one w 2-3 tygodnie po zamknięciu kwartału? Przy niewielkiej dozie dalszego obsunięcia nasze publikacje za kwartał N-1 zbiegną się czasowo z amerykańskimi za kwartał N.

    Początek marca przebiega na giełdach w jowialnej atmosferze wypatrywania lepszego jutra. Wiązka bardzo słabych danych z ubiegłego tygodnia została pokazowo zignorowana, natomiast na odczyty nieco lepsze reakcja jest radosna. Mając na uwadze kreatywny sposób wyliczania dynamiki amerykańskiego PKB trudno w ogóle wyczuć jaką figurę ma się na ekranie monitora. Poprzednie 5,6 proc. zrewidowano w górę do 5,9 proc., co jest równoznaczne z podniesieniem w skali kwartał do poprzedzającego kwartału z 1,4 do niecałych 1,5 proc. W USA ucieszono się również z relatywnie większej dynamiki wydatków konsumenckich w porównaniu do dochodów. Tymczasem cotygodniowy wolumen złożonych podań o zasiłek dobija już do 0,5 mln, co nie jest zwiastunem głoszonego trwałego ożywienia.

    Na tę mizerię nakładają się nowe straty z działalności hipotecznej: dotowana przez amerykański rząd instytucja Fannie Mae zanotowała kolejne 16 mld dol. na minusie. Wyciąga jednocześnie ochoczo rękę po nowy zastrzyk pieniędzy wszystkich obywateli. To jest finansowa ścieżka donikąd. W najbliższych miesiącach warto uważnie śledzić segment amerykańskich nieruchomości komercyjnych pod kątem wielomiliardowych kredytów udzielonych na tego typu projekty.

    W bieżącym tygodniu bacznie obserwowany będzie piątkowy raport z amerykańskiego rynku pracy za luty. Ocenia się, że poza rolnictwem ubyło ok. 30 tys. posad, a stopa bezrobocia wynosi 9,8 proc. Wcześniej obserwowane będą m. in.: środowe odczyty indeksów PMI/ISM dla usług w lutym (Euroland i USA), dynamika sprzedaży detalicznej w strefie euro za styczeń, a także czwartkowy wolumen umów kupna/sprzedaży amerykańskich domów (wcale nie gwarantują one dojścia targu do skutku) oraz bilans styczniowych zamówień w tamtejszych fabrykach.

    Dzisiejszy odczyt naszego PKB za IV kwartał (3,1 proc.) pokrywając się z prognozami przeszedł bez echa, choć od kilku dni widać presję na umocnienie złotego. Mimo ujawnionych pokładów optymizmu i relatywnie większej siły giełd amerykańskich i zachodnioeuropejskich nie uważam, aby dwutygodniowe podciąganie indeksów było czymś więcej niż tylko korektą wcześniejszych spadków.

    Bartosz Stawiarski
    Wealth Solutions