Wyjątkowo długi temat: krótka sprzedaż na GPW

Listopad 11, 2009
  1. Coś się ruszyło w sprawie krótkiej sprzedaży akcji na polskim giełdowym podwórku, opanowanym przez zagraniczną grupę trzymającą kontrakty terminowe. Precyzyjniej: nie tyle się faktycznie ruszyło, ile raczej poczyniono kolejne deklaracje wprowadzenia tego rozwiązania. Ponieważ temat jest prawie tak stary jak nierozliczone przekręty gospodarcze z czasów naszej transformacji, więc i tym razem rozsądek do pary ze sceptycyzmem każą nastawić się na ciąg dalszy bierności (nie tylko w kwestii krótkiej sprzedaży) i zapomnieć o dotrzymaniu ewentualnie deklarowanych terminów. Przy takim nastawieniu przynajmniej łatwiej o pozytywne zaskoczenie w razie, gdyby jednak się udało.

    Na razie para „grubych” graczy wedle własnego uznania kręci notowaniami kontraktów na indeks WIG20, który to proceder znacznie im ułatwia właśnie brak krótkiej sprzedaży. W przededniu priorytetowej dla obecnej ekipy rządowej prywatyzacji GPW może wreszcie ujawnią się czyny, tym bardziej że lista pustych deklaracji ulepszania oferty giełdowej jest dłuższa. Już w 2002 r. zapowiadano wprowadzenie certyfikatów na indeksy giełd zagranicznych, bodajże na Nasdaq 100 oraz Eurostoxx 50. (Osobiście w nadziei na ich rychły debiut opracowałem wówczas materiał zaprezentowany potem na konferencji organizowanej przez samą GPW, dotyczącej instrumentów pochodnych.) Po drodze obumarły akcyjne i indeksowe warranty (nawet zagościły te w amerykańskim stylu rozliczenia), będące dobrym przedsionkiem dla opcji z prawdziwego zdarzenia. Sam rynek opcji na WIG20 notuje śladową płynność pomimo 6-letniego już stażu (opcje akcyjne skasowano wskutek braku animacji handlu).

    Wprowadzony u progu nowego milenium trzydniowy okres rozliczania sprzedanych akcji także należy uznać za krok wstecz, zwłaszcza z punktu widzenia interesu inwestorów. Gdyby hipotetyczny gracz sprzedał akcje za 100 tys. zł i miał te środki do dyspozycji już po zamknięciu sesji w dniu zbycia, to przez 3 następne dni na lokatach jednodniowych uzyskałby po odjęciu haraczu Belki na czysto 40 zł odsetek (przy rocznej stopie 6 proc.). Sumaryczny brak korzyści tysięcy inwestorów idzie z tytułu tej długiej blokady w miliony. Ponadto sam system Warset po 10 latach funkcjonowania też można by zoptymalizować.

    Tymczasem coraz liczniejsze zastępy inwestorów tracą wspomnienie bessy i z półrocznym opóźnieniem podłączają się pod przewartościowane papiery. Notowań nie determinują bieżące odczyty danych makroekonomicznych, lecz decyzje finansowych władców marionetek, przez co wyceny są wypaczone. W 2007 r. też ignorowano nadciągającą recesyjną zawieruchę, a odraczanie końca hossy tylko spotęgowało późniejszą bessę. Jakby tej nieprzewidywalności było mało, to utrzymywany jest końcowy fixing, służący od dłuższego czasu li-tylko spekulacyjnemu cudowaniu przy ustalaniu ceny rozliczeniowej. Rozgoryczenie wielu drobnych inwestorów operujących na obarczonych dźwignią derywatach jest zrozumiałe.

    Jak widać, lista zaniedbań jest spora i tutaj daleka od wyczerpania (np. o zaśmieconym segmencie New Connect można napisać osobny esej). Zdążono już hucznie uczcić wielką hossę u progu 2007 r. (pamiętamy ówczesne przekonanie prezesa GPW, że mamy przed sobą dalsze kilka lat hossy), celebrowano także pełnoletniość parkietu w kwietniu br., a krótkiej sprzedaży jak nie było, tak nie ma. Może uda się zdążyć przed Euro 2012, skoro o sieci autostrad, tudzież o szybkich kolejach możemy tylko pomarzyć?

    Bartosz Stawiarski
    Wealth Solutions